Strona:De Segur - Gospoda pod Aniołem Stróżem.djvu/140

Ta strona została przepisana.

panem, ale za to chce mię trzymać u siebie i dręczyć nieustanną pracą. Żądam, aby mnie koniecznie zaprowadzono do generała.
— Zdaje mi się, chłopcze, że dziś jakoś strasznie shardziałeś. Kiedy jeszcze służyłeś u Bournier, byłeś bardzo pokorny.
— Bournier nie jest moim panem, ani nikt zgoła, i chcę koniecznie widzieć się z generałem.
— Bardzo dobrze, odpowiedziała Blidot, więc biegnij za nim, nikt ci nie broni, a nas pozostaw w spokoju. Jakóbie pomóż mi przenieść te rzeczy.
— Co tam macie? zapytał ciekawie Piotrek. To są rzeczy generała; — gdy mię przyjmie za syna, do mnie one będą należały. Dla czego je pani zabrałaś? Zaraz powiem o tem żandarmom, skoro ich spotkam.
— Rób co ci się podoba, niedobry chłopcze, odpowiedziała pani Blidot, ale odejdź ztąd i nie przeszkadzaj nam w pracy.
Zamiast oddalić się Piotrek posunął się jeszcze dalej na pokój i zanim się spostrzegła pani Blidot, pochwycił złoty puhar i sztuciec i ukrył je pod bluzę.
Jakób dopomogł pani Blidot do ułożenia rozmaitych złotych rzeczy do szkatuły, kiedy jednak je już ułożyli, brakowało dwóch przedmiotów, gdyż dwie przegródki zapewne dla nich przeznaczone, były próżne.