Strona:De Segur - Gospoda pod Aniołem Stróżem.djvu/141

Ta strona została przepisana.

— Coś tu brakuje mamo, rzeki Jakób; zdaje mi się, że nie dostaje puhara i sztućca, jak to można poznać po kształcie tej przegrody.
— Tak się zdaje, ale może też fałszywie, w niewłaściwa przedziały upakowaliśmy inne przedmioty.
Pani Blidot i Jakób zaczęli szukać dokoła, tymczasem Piotrek nic nie mówiąc, wyszedł z pokoju.
— Dwie sztuk brakuje, to już nie ulega najmniejszej wątpliwości, mówi pani Blidot.
— Ja zaś doskonale pamiętam, że jak nam generał pokazywał szkatułkę, była całkowicie zapełnioną.
— Może te dwa przedmioty zabrał generał ze sobą dodała pani Blidot, bo przecież przeszukaliśmy wszystko. Kto wie... a może to Piotrek...
— O jego wówczas już nie było, a przytem jestem pewmym, żeby się niczego podobnego niedopuścił, moja matko; wszak to mógłby uczynić tylko złodziej!
— Mój kochany Jakóbie, jesteś poczciwym, zacnym, chłopcem, ale o dziecku, którem kierował taki nikczemny człowiek, powiedzieć tego nie można. Przecie sam słyszałeś, że nam groził żandarmami, chociaż mu blisko przez trzy lata własne swoje śniadanie ofiarowałeś. Widzisz więc zatem, że jest niewdzięcznym.
— To prawda, odparł Jakób, chociaż ja myślę, że on nie zastanawiał się nad tem, co mówił;