Strona:De Segur - Gospoda pod Aniołem Stróżem.djvu/143

Ta strona została przepisana.

— Ksiądz także wiesz o tem dobrze.
— Nie rozumiem cię
— Oto powiem księdzu, że nie jesteś moim panem. Ze generał chciał mi dać wszystko złoto i przyznać mię za syna, a ksiądz temu przeszkodziłeś. Chcę być bogatym i pięknym, znakomitym panem!
Poczciwy proboszcz usłyszawszy te wyrazy, nie posiadał się ze zdumienia, nie przypuszczał bowiem, aby chłopak ten, który jeszcze przed trzema dniami trzech zliczyć nie umiał, dziś mógł być tak hardym i zuchwałym.
— Ksiądz udaje, że mnie niby nie rozumie, mówił dalej Piotrek. Ale, że skoro tylko generał powróci, niezawodnie weźmie mię do siebie, a wtedy pokażę księdzu co potrafię.
— Biedny, zaślepiony chłopcze, zawołał proboszcz ze łzami w oczach, dopuszczasz się niesprawiedliwości względem mnie, czynisz mi krzywdę, ponieważ nie nauczono cię dotąd rozeznawać złego od dobrego. Sądzisz więc, że generał byłby cię wziął, gdybym mu nie przeszkodził? Wiem, że nie mogę cię zatrzymywać, i że odejdziesz skoro tylko zechcesz, Lecz cóż poczniesz sam? kto cię będzie żywił, kto ci da przytułek? Czynię to dla ciebie, wprost z poczucia, jedynie z obowiązku mego serca, z miłości do Boga, który nakazuje opiekować się sierotami. Generał wprawdzie na chwilę miał zamiar wziąć cię do siebie, ale później namyśliwszy się, śmiał się sam ze swojego nierozsądnego projektu.