Strona:De Segur - Gospoda pod Aniołem Stróżem.djvu/150

Ta strona została przepisana.

z ran, gdyż wesoło i pewnym głosem zapytał pierwszego napotkanego na trakcie przechodnia, gdzieby można nająć powóz. Wskazano mu pewną oberżę właściciel której posiadał rozmaitego rodzaju ekwiparze. Moutier skierował się w tamtą stronę, najął powóz, kazał natychmiast zaprzęgać, usiadł do niego i odjechał ku miejscu, gdzie pozostawił generała. Nadaremnie jednak oglądał na wszystkie strony znikł on jakby wpadł w wodę, tylko na murawie leżał jego surdut.
Biedny Moutier przebył bardzo bolesną godzinę w obawie i przestrachu. Woźnica spostrzegłszy jego bladość zapytał o przyczynę.
— Pozostawiłem tu pewnego pana mocno zamożnego, który usnął strudzony a teraz jedynie znajduję tylko jego surdut. Co się z nim stało?
— Być może znudziło mu się czekać i powrócił tam, zkąd przybył.
— To bardzo być może, odpowiedział Moutier. Dziękuję ci mój przyjacielu, musimy tedy jechać dalej.
Woźnica zaciął konia i wkrótce dostali się do oberży pod Aniołem Stróżem. Moutier wyskoczył z powozu, i właśnie natknął się na generała, który z szeroko rozwartemi oczami, spocony, z mocno zarumienioną twarzą, stał na progu.
Zanim Moutier zdołał się odezwać generał pierwszy krzyknął:
— Co to znowu za żarty? Czy to ja jestem marionetka, hetka, pętelka, żeby ze mną wypra-