Strona:De Segur - Gospoda pod Aniołem Stróżem.djvu/157

Ta strona została przepisana.

— Pozostajesz więc tedy u mnie w służbie? Ofiaruję ci sto franków miesięcznie i mieszkanie. Co, nie jesteś z tego zadowolony? Bardzo dobrze więc podwajasz, sumę, daję ci 200 franków miesięcznie.
— Ależ to za wiele panie generale, zawołał żołnierz; daj mi pan tylko tyle, ile mi potrzeba na utrzymanie życia a będę najzupełniej zadowolony.
— Cóż to, krzyknął generał, uważasz mię za skąpca, za liczykrupę? Czy dałem ci jakikolwiek powód do podobnego o mnie mniemania? Jak możesz przypuszczać, abym żołnierza, który się odznaczył odwagą, mógł wyzyskiwać nie płacąc mu. Żołnierza, który mi jest niezbędzie potrzebny bo nie mam nikogo teraz do usługi? Spytaj się o to Moutier, który się właśnie dla tego obrócił tyłem, żeby się mógł śmiać dowoli; on ci to potwierdzi. Odpowiedz mu Moutier, obudź w tym młodym człowieku potrzebną odwagę.
— Przyjmij służbę u p. generała, rzekł Moutier, bo nigdzie lepszej nie znajdziesz.
— Jak się nazywasz? zapytał generał.
— Jakób Derigny, panie generale.
— Nie mogę cię nazywać po imieniu, bo mam już jednego przyjaciela Jakóba, ale mówić będę Derigny.
Nareszcie wysiedli i udali się do wielkiej austerji kąpielowej. Generał wynajął na jeden miesiąc, najpiękniejsze ze wszystkich, na dole