Strona:De Segur - Gospoda pod Aniołem Stróżem.djvu/167

Ta strona została przepisana.

a nachyliwszy się nad Derignym ucałował go serdecznie kilkanaście razy.
Jakby rzeczywiście potrzebował pieszczoty syna, Derigny natychmiast otworzył oczy a ujrzawszy Jakóba zebrał wszystkie siły i podniósłszy się przycisnął go do serca.
Moutier dopomógł mu do powstania a tak nieszczęśliwy ów człowiek mógł teraz ściskać i całować, swoje oddawna nie widziane dzieci.
W pierwszej chwili, Derigny odzyskawszy przytomność czuł się zawstydzonym, że zwracał na siebie ogólną uwagę; wziął tedy obu chłopców za ręce i udał się z nimi ku dalszemu pokojowi.
Tu rzucił się na krzesło, wpatrywał się z czułością na Jakóba i Pawła, którzy go trzymali za szyję i całował ich serdecznie.
Wówczas rzekł do otaczających go.
— Przebacz pan, panie generale, przebaczcie wszyscy, byłem tak wzruszony, tak szczęśliwy, że nareszcie odnalazłem te biedne moje dzieci, że jak kobieta zemdlałem. Moje drogie, kochane dzieci! Jakimże to sposobem stało się, że was odnajduję w towarzystwie matki, ciotki i waszego zacnego przyjaciela?
Przy tych słowach zwrócił się do obu kobiet i do Moutier.
— Jest tu aż dwóch zacnych przyjaciół, ojcze, rzekł Jakób, pan generał i nasz kochany Moutier.
Derigny usłyszawszy imię ojca doznał rozkosznego drżenia serca.