Strona:De Segur - Gospoda pod Aniołem Stróżem.djvu/169

Ta strona została przepisana.

rzy zatarły się już w mojej pamięci; przedstawia się mi ona tak blada ale tak blada, że kiedy myślę o tem strach mię często zdejmuje.
Derigny nściskał go w milczeniu, wydając głębokie westchnienie.
— Czy znowu jesteś smutny ojcze, choć nas widzisz przy sobie? zapytał Jakób.
— Myślę o naszej matce, kochany chłopcze, jej to modłom zapewne zawdzięczacie, że się tu znajdujecie. Mój dobry Moutier, jakim spsobem zapoznałeś się z mojemi dziećmi?
— Opowiem ci to przy kolącyi, odpowiedział Moutier.
— A ty, rzekł na to generał, w jaki to szczególny sposób zmuszony byłeś opuścić swoje dziatki i czemu przypisać że powróciwszy z krymskiej wojny, nie znalazłeś nikogo, co by ci mógł o nich donieść.
— Nie mam nikogo z rodziny, ani rodziców, ani brata, ani siostry, odparł Derigny. Jeżeli pan generał pozwolisz opowiem panu moją historyą, jest ona bardzo smutna, ale krótka.
Byłem jedynem dzieckiem moich rodziców utraciwszy ich bardzo wcześnie, wychowywałem się u babki. I ta dobra kobieta wkrótce rozstała się z tym światem. Moja żona także była sierotą i również znajdowała się na opiece u nieboszczki mojej babki. Po jej śmierci, pozostaliśmy sami, ja i Małgorzata. Wyciągnąłem los do wojska, wprawdzie do rezerwy dla tego też nie obawia-