Strona:De Segur - Gospoda pod Aniołem Stróżem.djvu/176

Ta strona została przepisana.

dzisiejszego wieczoru nie mam wcale głowy, a moje serce wyłącznie zajęte temi biednemi dzieciakami.
— Dobrze mój kochany, daję ci termin aż do kolacyi cukrowej na weselu Elfy i Moutier. Jutro oznaczymy dzień i napiszę do Paryża żeby przygotowali to co potrzeba do uczty weselnej. No, teraz z nami sprawa Elfy. Musimy powrócić do naszej dawniejszej rozmowy o waszem połączeniu się. Dziś mamy poniedziałek, jutro napiszę; wszystko to załatwi się do soboty; potrawy i dania przysłane będą w poniedziałek i zasiądziemy do ich spożycia po skończeniu ceremonii.
— Nie podobna mój generale, trzeba dać na zapowiedzi, zrobić kontrakt.
— Alboż to nie dość czasu? U nas w Rosyi popobne rzeczy odbywają się bardzo prędko. Oto n. p. zobaczyłem panią Blidot; ja się jej podobałem i ona mi także; idziemy tedy do popa, który po sławiańsku czyta przysięgę, potem coś zaśpiewa, powie kilka wyrazów, pani wypijesz trochę z mojego kubka a ja nawzajem z pani, nakoniec trzy razy w około pulpitu duchownego i już po wszystkicm. Ja jestem mężem, pani moją małżonką, ja mam prawo cię bić, morzyć głodem, chłodem i pozostawić na pastwę nędzy.
— A ja, jakież mam prawa? zapytała z uśmiechem pani Blidot.
— Prawo płakania, krzyczenia, wymyślania, bicia służących, psucia sprzętów domowych, pod-