Już było bardzo późno, już w sali wybiła północ a Moutier nie miał jeszcze wolnej chwili do rozmówienia się z p. Blidot i jej siostrą; opowiadanie było długie, o rozmaitych rzeczach, o tysiącu przedmiotach a godziny szybko mijały.
Nareszcie p. Blidot uczuła potrzebę spoczynku. Moutier zachęcał Elfy aby także poszła za przykładem siostry.
Nazajutrz wszyscy obudzili się zdrowi, weseli, spożyto śniadanie a pani Blidot zapytała generała czy wszystkie swe kosztowności znalazł na właściwem miejscu.
— Ja myślałem tylko jedynie o łóżku, odpowiedział generał, moja droga żonciu. Byłem niezmiernie zdrożony i strudzony słuchaniem opowiadania Derigny. Nic mię tak nie nuży, jak wrażenia, ledwie zdołałem się powstrzymać od płaczu i wreszcie ile razy patrzę na tego uszczęśliwionego, uradowanego człowieka i jego dzieci, zawsze sobie powtarzam:
— A ty, biedny Durakinie, tyś sam ze swojem złotem, z twemi zamkami i majętnościami. Nie masz nikogo coby cię kochał i coby po tobie dziedziczył...