Strona:De Segur - Gospoda pod Aniołem Stróżem.djvu/198

Ta strona została przepisana.

okradł pana i niezasługiwałby na żadną względność z pańskiej strony... Wszakże otrzymał zanadto surową karę, otrzymał straszne cięgi... gdyby więc można było jakiemi kilkoma tysiącami franków zapewnić mu dalszą przyszłość...
— Brawo! zawołał generał. Myśl twoja podoba mi się bardzo. Chcę i uczynię nie tylko coś dla niego, ale i dla całego miasteczka, w którem on nadal pozostanie.
— To bardzo łatwo panie generale. Niech się pan tylko raczy rozmówić z księdzem proboszczem on zna doskonale potrzeby gminy i parafii; on panu powie czego właściwie brak, a czego istotnie potrzeba.
— Doskonale! Wybornie! rzekł generał. Idź mój przyjacielu i poproś tu do mnie ks. proboszcza. Powiedz mu niech się spieszy i niech korzysta z mojego teraźniejszego usposobienia.
— Obawiam się panie generale, dodał Moutier nieśmiało, czy po dzisiejszej scenie, zechce trudzić się aż do pana.
— To prawda. Trzeba więc koniecznie dziś z nim się widzieć, im prędzej tem lepiej. Czekaj mam myśl, daj mi kapelusz pójdę zaraz sam do niego.
— Panie generale, zatrzymaj się pan jeszcze choćby chwilę, pozwól mi, ażebym się naprzód dowiedział, czy...
— Nie potrzeba się o niczem dowiadywać; pragnę pójść do niego i to natychmiast; nie