— Kto to wie, racz go pani wymienić.
— Zostaw pan mnie dzieci, odpowiedziała gospodyni.
Moutier spojrzał zdziwiony, młoda pani zarumieniła się pod jego spojrzeniem i spuściła w dół oczy, jakby wstydząc się nierozsądnej propozycyi.
— Zaraz z góry przewidziałam, rzekła po chwili zakłopotana, że to się panu niepodoba. Naturalnie pan mnie nie znasz i być może obawiasz się nawet, abym nie zaniedbała dzieci, choć na pozór wydaję się być dobrą i czułą.
— Nie, droga pani, nie myślałem nic pododobnego, rzekł prędko Moutier Tylko... tylko... nie wiem doprawdy jak to pani wypowiedzieć. Jestem pani bardzo wdzięczny, szczerze obowiązany... ale...
— Wywiedz się pan o mnie, rzekła gospodyni jakby go chciała uspokoić... idź pan do księdza proboszcza, do kowala, do rzeźnika, do powroźnika, do pana nauczyciela, do piekarza i do wielu innych i zapytaj się o panią Blidot, właścicielkę gospody pod godłem Anioła Stróża; wszyscy panu powiedzą, że nie jestem złą kobietą. Jestem wdową, mam lat 26, Bóg nie dał mi potomstwa i mieszka przy mnie moja 16 letnia siostra. Gospoda wystarcza na nasze utrzymanie, niczego nam nie brak, możemy nawet corocznie zaoszczędzić niejaką kwotę. Do mego szczęścia nie dostaje tylko dzieci i teraz właśnie
Strona:De Segur - Gospoda pod Aniołem Stróżem.djvu/20
Ta strona została skorygowana.