Strona:De Segur - Gospoda pod Aniołem Stróżem.djvu/21

Ta strona została skorygowana.

jakbyśmy znaleźli tych dwóch, zdrowych chłopców. Nie żądam żadnych funduszów na ich utrzymanie, bo nie życzę sobie, aby to wyglądało na jakąś spekulacyę; przytem upewniam pana, że je będę kochała i opiekowała się nimi jak matka, w tym razie możesz być pan zupełnie spokojnym.
Moutier powstał a uścisnąwszy serdecznie ręce zacnej kobiety, patrzył na nią wzrokiem niewymownej wdzięczności.
— Dziękuję pani, rzekł głosem wzruszonym z głębi serca. Gdzie mieszka proboszcz?
— Tutaj naprzeciwko, to jest właśnie ogród należący do tego czcigodnego człowieka.
Moutier zarzuciwszy na siebie płaszcz, udał się do proboszcza, aby pomówić z nim o pani Blidot i zasięgnąć rady.
Po upływie pół godziny powrócił i wydawał się zupełnie spokojnym a nawet uradowanym.
— Możesz pani zatrzymać przy sobie dzieci, pani gospodyni, rzekł z uśmiechem. Oddam je pani na zajutrz. Wszak pozwolisz mi tutaj pozostać aż do tego czasu?
— Dokąd sam pan zechcesz, odpowiedziała oberzystka. Będzie mi nawet bardzo przyjemnie, mieć pana dłużej u siebie, gdyż poznamy się bliżej i pan się przekonasz w jaki sposób będę się obchodziła z mojemi dziećmi. Wszak mogę je w ten sposób tytułować, nieprawdaż?
— Najniezawodniej, łaskawa pani, jednakże z pozwoleniem pani i ja również mam pretensyę