Strona:De Segur - Gospoda pod Aniołem Stróżem.djvu/27

Ta strona została skorygowana.

— Daruj pan, rzekł do niego, przychodzę bowiem do pana w pewnej sprawie, wprawdzie nie jest to żaden interes, lecz zawsze coś podobnego. Interes nie dla pana, a mówiąc po prawdzie i nie dla mnie...
Rzeźnik z uśmiechem ale i z niejakim zaniepokojeniem, spoglądał na Moutier.
— O co idzie? Czem mogę panu służyć? wyrzekł w końcu.
— Oto chciałbym od pana dowiedzieć się coś o pani Blidot, właścicielce sąsiedniej oberży.
— W jakim celu? zapytał rzeźnik.
Radbym dowiedzieć się czy jest ona tego rodzaju kobieta, że możnaby jej śmiało powierzyć dzieci, czy jest dobrą i uczciwą, czy potrafi obejść się jak należy z nimi?
— Nie możesz pan lepszym powierzyć je rękom odpowiedział rzeźnik, zawsze wesołego usposobienia, moralna, pracowita i najszlachetniejszego serca. Tutaj wszyscy ją kochamy, bo każdy od niej doznał grzeczności. Ona i jej siostra, są to perły wioski. Zapytaj pan proboszcza, on w tym razie może panu dać najlepsze zaświadczenie. Zna je od urodzenia i nigdy nie miał powodu w czemkolwiek ich naganić.
— Tego dla mnie dosyć, odpowiedział Moutier, jakby pozbył się wielkiego ciężaru. Dziękuję panu i serdecznie przepraszam za moją natrętność i utrudzenie go.
— O bądź pan spokojny, jestem niezmiernie