Strona:De Segur - Gospoda pod Aniołem Stróżem.djvu/33

Ta strona została skorygowana.

— Niezawodnie jest w altanie, rzekła gospodyni do swojej siostry. Dobry Boże, zawołała nagle, stoi tak nieporuszony przy naszym stoliku, jakby był posągiem wykutym z kamienia.
— Przecież nie może spać stojąc, odpowiedziała chichocząc się Elfy.
— Hm! Hm! Panie Moutier, mówiła chrząkając pani Blidot. Panie Moutier. Wcale nie słyszy.
— Panie Moutier, zawołała Elfy, obiad na stole, czekamy tylko na pana... A to on chyba głuchy jak pieniek.
— Panie Moutier, powtórzyła pani Blidot doniosłym głosem i zbliżyła się do stołu. Zawołany, otworzył szeroko oczy, przeciągnął ręką po czole, jak gdyby dla zebrania myśli i spojrzał dokoła zdumiony.
— Przepraszam panią, rzekł nakoniec, niesłyszałem ani pani wołania, ani jej samej nie spostrzegłem wcale, tak byłem zaczytany w mojej a raczej w pani książce, dodał z uśmiechem. Nie przypuszczałem, aby książka kiedykolwiek mogła być tak pouczającą, tak ciekawą. Właśnie stanąłem na opisie aresztu; opis jest fotograficznie rzetelny i prawdziwy. Siedziałem raz w areszcie z powodu fałszywego raportu, nie będąc zgoła winnym, w książce zaś tej jest ono tak przedstawione, że zdawało mi się, iż się jeszcze w nim znajduję.
— Cieszy mię, że natrafiłeś pan tutaj na książkę, która się panu tak podobała; jeżeli pan ży-