Strona:De Segur - Gospoda pod Aniołem Stróżem.djvu/36

Ta strona została skorygowana.

letniego, licho odzianego chłopca, który z wielką trudnością, dla braku odpowiedniej siły, ciągnął wielki wór z węglami. Co chwila przystawał ocierając ręką płynący pot z czoła. Wyglądał bardzo nędznie i był nadzwyczaj chudy, tak, że Jakób zdjęty litością zbliżył się do niego, pytając:
— Dla czego ciągniesz taki ciężki worek?
— Bo mi tak mój pan kazał, odpowiedział chłopiec bolejącym głosem.
— Trzeba mu było powiedzieć, że jest za ciężki na twoje siły.
— Nie odważył bym się na to, bo z pewnością by mnie obił.
— Czy on taki niedobry?
— Cicho! szepnął chłopiec, tworzliwie oglądając się dokoła, jakby usłyszał, miałbym za swoje.
— Dla czego tedy pozostajesz w służbie u podobnego człowieka?
— Bo mię tam oddano, a przytem muszę u niego służyć, bo nie mam nikogo, do kogo mógłbym się udać; nie mam już dawno ani ojca, ani matki.
— To tak samo jak ja i Paweł; odparł z westchnieniem Jakób, ale uczyń tak, jak ja zrobiłem; proś Matki Najświętszej, żeby ci dopomogła, a zobaczysz, że pospieszy z pomocą; ona taka miłosierna.
— Nie znam jej wcale i nawet niewiem gdzie mieszka.
— I ja także nie wiem, gdzie zamieszkuje, od-