Strona:De Segur - Gospoda pod Aniołem Stróżem.djvu/60

Ta strona została skorygowana.

serdecznie cieszymy się, że pana znowu oglądamy. Elfy może to panu potwierdzić.
— To prawda panie Moutier, bardzo często mówiłyśmy o panu, pragnąc jego powrotu, dodała Elfy.
— Dziękuję, moje drogie przyjaciółki, dziękuję wam. Ale z radości, że was widzę zapomniałem o jednej rzeczy, a właściwie o kimś. Cóż się też dzieje z tak zwanym Piotrkiem gałganiarzem?
— Zawsze nędzny i nieszczęśliwy, szybko odpowiedział Jakób. Od trzech dni wcale go nie widziałem; być może, że jest bardziej zajęty, bo właśnie jakiś znakomity pan przyjechał do oberży. Przywiózł go piękny powóz, który zaraz odjechał. To jednak szczególne, że ów pan ani razu nie pokazał się na ulicy. Prawdopodobnie zatem Piotrek mu nieodstępnie usługuje.
— Potrzeba będzie o nim dowiedzieć się, rzekł Moutier, najlepiej wieczorem, ale z wielką ostrożnością, by nie podrażnić naszego nieprzyjaciela.
— Gospodarza nie ma w domu i pozostała tylko jego żona.
— A cóż robi poczciwy kapitan? nagle zapytał Paweł. Gdzie on jest?
— Kapitan zdechł, odpowiedział ze smutkiem pan Moutier. Bohatersko skończył. W czasie oblężenia Sebastopola, kula roztrzaskała mu głowę, gdy towarzyszył mi podczas nocnej służby.