Strona:De Segur - Gospoda pod Aniołem Stróżem.djvu/75

Ta strona została skorygowana.

Jakób prosił, aby mu towarzyszył, na co Moutier chętnie się zgodził.
— Co tu jednak robić z Piotrkiem, rzekł Moutier. Czyby nie było dobrze oddać go pod opiekę proboszcza?
— Lepiej go do nas przyprowadzić, odpowiedziała Elfy.
— Dom państwa przecież nie jest ochronką a przytem nie znamy wcale Piotrka i nie wiemy czy odpowiedni dla towarzystwa naszych chłopców. Byłoby największem szczęściem dla niego, gdyby proboszcz chciał go przyjąć, bo wówczas stałby się, jeżeli jeszcze nim nie jest, dobrym chłopcem a następnie uczciwym człowiekiem i chrześcijaninem.
— Masz pan słuszność jak zawsze, odpowiedziała Elfy. Do widzenia zatem; ale nie daj pan długo na siebie czekać.
— Powrócę jak będę mógł najprędzej. Chodź Jakóbie.
Skoro Moutier wraz z Jakubem zbliżył się do oberży, usłyszeli jakieś narzekania, płacze i klątwy. Raniony już odzyskał przytomność jak równie i jego powiązani towarzysze. Wieśniacy strzegli ich bacznie, odpowiadając wzgardą na jęki i żale. Moutier wszedłszy, zapytał zaraz czy oswobodzono biednego Piotrka, pokazało się jednak, że o nim zapomniano, natychmiast więc poszedł z Jakóbem, żeby mu drzwi otworzyć od komórki. Nie było jednak klucza i Jakób oświad-