Strona:De Segur - Gospoda pod Aniołem Stróżem.djvu/77

Ta strona została skorygowana.

unikałem go, a teraz jak tam się pokażę, to mię niezawodnie żywcem połknie.
— Co? zawołał Moutier. Któż to ci takie głupstwa mówił?
— Mój pan, on mi to właśnie najsurowiej zabronił, żebym się do proboszcza nie zbliżał, bo inaczej...
— Ha! ha! ha! roześmiał się Jakób a tymczasem ja tam ciągle bywam i dotąd jestem cały.
— Ty? zapytał zdumiony Piotrek. Rzeczywiście masz tyle odwagi? Jakże to się stało że żyjesz?
— Tak się stało, dodał Moutier, że twój pan jest złoczyńca i bał się tego, aby proboszcz nie pospieszył ci z pomocą i jego więc było interesem tak cię obałamucić, że proboszcz wyrządzi ci niezawodną krzywdę. No, ale dość tych głupstw, chodź chłopcze.
Piotrek był posłuszny ale jednak drżał cały. Zanim odeszli ukazał Moutier chłopcu jego pana, żonę i brata związanych i leżących na podłodze. Poczem udali się na probostwo. Z powodu spóźnionej pory, drzwi już były zamknięte. Moutier zapukał, proboszcz osobiście otworzył a poznając dzielnego żołnierza, rzekł:
— Dobry wieczór, kochany panie Moutier, znowu pan przybyłeś do nas i kiedy?
— Wczoraj rano księże proboszczu, odpowiedział, a obecnie właśnie przychodzę aby pomówić z księdzem proboszczem o spełnieniu jednego dobrego czynu.