Strona:De Segur - Gospoda pod Aniołem Stróżem.djvu/87

Ta strona została skorygowana.

jakąś miłość własną i nisko tak cenić się nie powinien.
Elfy zaczęła się śmiać, śmiech ten udzielił się i panu Moutier.
— Dobrze więc, odparł tenże, przyjmuję drogi panie generale. Nie podobna zrzec się tej miłej Elfy, która równie ze swojej osoby czyni dla mnie ofiarę.
— Chwała Bogu! zawołał generał, ocierając pot z czoła, przyznaj jednak, że wart jestem 20 tysięcy franków.
— O najlepszy panie generale... Moja wdzięczność...
— Ta! ta! ta! rzekł ze śmiechem generał, nie idzie mi wcale o wdzięczność, ale o nagrodę życzliwości, jaką mi tutaj wszyscy okazali i rozpoczynam od tego, że ucałuję moją nową przyjaciółkę.
Jakoż generał wycisnął na obu policzkach Elfy serdeczny pocałunek.
— Dziękuję panu, panie generale, rzekła Elfy, biorąc go za rękę, nie za 20 tysięcy franków, jakie ofiarowałeś pan tak wspaniale mojemu... Jakże pańskie imię panie Moutier? dodała zwracając się ku niemu.
— Józef.
— A zatem nie za 20 tysięcy, jakie ofiarowałeś mojemu Józefowi, ale za to że go nakłoniłeś do ich przyjęcia... Ach Boże! Zaręczyłam