głowami dobrze widziéć przeciąganie wesela, bo zaraz poznał, że to weselny orszak.
Naprzód, po trzech rzędem, szli grajkowie, dmący w trąby, piszczałki, fletnie i różne inne fujary, takie pokręcone, takie pozawijane, jakby jakie świeciste węże.
Potém szła gromada młodych ludzi, dość suto wyglądających. Buty miękkie, lejkowato rozwarte. Ubiory obcisłe, o bufiastych rękawach, niby pozszywane z pasów dwubarwnych, w podłuż popękanych i nasianych sterczącemi wypuszczkami. U jednych krézy okrągłe, u drugich już nowomodne obwisłe kołnierze, spadające na piersi we dwa trójkątne koronkowe końce. U ramion krótkie płaszczyki, tak zwane wówczas «półmancia». Nad tém wszystkiém kapelusze ogromne, o wywiniętem skrzydle i kiściastych piórach.
Jeden tylko Pan Młody niemiał pióra; miał za to inną ozdobę, która naszemu widzowi mile wpadła w oczy; były to dwa malutkie, zieloniuchne wianeczki, wzajemnie w siebie zadzierzgnięte jakby dwa ogniwa łańcucha, i przytwierdzone do główki kapelusza, gdzie tworzyły rodzaj mirtowéj kokardy, a dla bystrych oczu, hieroglif miłości.[1]
Za kawalerami szły panny, także po trzy rzędem. Ubrania ich[2] pstrzyły się różnemi barwami, ale krój miały jeden, nieodmienny. Suknia sztywna, w ciągnione floresowe wzory, z tyłu mocno powłóczysta, u dołu strefowana kilku passamonami, z ciemnych taśm kamelorowych, albo z czarnego axamitu. Na przód spódnicy
- ↑ Taki przystrój na kapeluszu ślubnym z XVII-go wieku, można widziéć w Zbiorze rycin wydanym w latach 1876—79, p. t. Blätter für Kostümkunde — Neue Folge — 89 Blatt — Verlag von Franz Lipperheide in Berlin.
- ↑ Słynny przed trzystu laty malarz Gdański Antoni Möller, którego «Sąd Ostateczny» do dziś dnia można oglądać w Artushofie, wydał Zbiór rysunków pod tytułem: Omnium statuum Foeminei sexus ornatus, et usitati habitus Gedanenses, ob oculos positi et divulgati Ab Antonio Mollero ibidem pictore. An no salutis 1601. — W Gdańsku, u Jakuba Rhodo. — Pod spodem drugi takiż tytuł po niemiecku.
Widzimy tam na dwudziestu drzeworytach, wiernie przedstawione stroje kobiet Gdańskich, wszelkiego wieku i stanu, z początku XVII-go stulecia. Obecnie, dziełko to wyszło w powtórném, «fac similowém» wydaniu, (w Gdańsku, u Ryszarda Bertlinga, w r. 1886-m,) co wielce dziś ułatwia jego rozpowszechnienie, pożądane dla miłośników przeszłości. Wprawdzie, rysunki Müllera skréślone są z rodzajem ironji, czasem nawet zakrawającéj na karykaturę. (Np. w scenie Tańca). Widz dostrzega tam wyraźnie, że ówczesne mody, (mówiąc nawiasem, dosyć podobne do dzisiejszych), niedogadzały czystemu smakowi artysty, i że on właśnie chciał wykazać, ile takie sztywne suknie, odęte rękawy i sterczące kołnierze, ujmują kobiecie wdzięku. Jednak, pomimo satyrycznéj dążności, xiążka ta stanowi niezmiernie szacowny pomnik, i dzięki to tylko jéj pomocy, można dziś tak dokładnie opisać ubiór ówczesnéj Gdańszczanki.