Ale widowisko krótko trwało. Trzy koronne postacie przepłynęły jakby widziadła. Za niemi pokazali się rodzice Państwa Młodych, otoczeni starszyzną. Tu, między mężatkami, znowu karbowane kołnierze i płaszcze, znowu suknie sztywne, tylko już bez fartuszków, na głowach czarne bramki, ale już obszyte koronką, tworzącą z nich djademowe półkornecie. Między starszemi mężczyznami, więcéj biretów niżeli kapeluszy, więcéj futrzystych armmantelów niżeli obcisłych kabatów.
Nakoniec wysypała się ostatnia kupka ciekawych, orszak skręcił w inny poprzeczny zaułek, fletnie i stąpania powoli przycichły, i Pan Kaźmiérz znów się znalazł na pustéj ulicy.
— A to mi Panna Młoda! — Pomyślał. — Ustrojona jakoby druga Ester. Taką prowadzić do ołtarza, to splendor! Ona wszystkim królowa, a pan-mąż jéj król. Niechno ja tylko stanę kiedy na ślubnym kobiercu, to moja panna musi bez pardonu mieć takowy płaszcz i koronę. Będą ci tam coprawda Panowie Bracia u nas wydziwiali nad oną komedyą, ależ morskiemu człeku wolno przecie ustroić żonę «per modum Gedanensem». Będzie tedy tak obleczona, jeno buzię musi mieć inakszą, bo ta nijak nie przypadła mi do serca; okrutnie pyszna, i na dobitkę, włosy jak u kruka. Żona kruk, to i mruk. Wedle mego widzimisię, żonka powinna być niezaduża, ustrugana jako ta łątka, ze złotemi kędziorkami, z turkusikowemi oczkami, a wiecznie śmiejąca się jako ten mały ptaszek, co to zawdy podska-
Strona:Deotyma - Panienka z okienka.djvu/016
Ta strona została skorygowana.