łek, błyszczały pod słońcem, z iście brylantową rzęsistością.
Na pierwszém piętrze, do filarów grubych i bogatych, przyparte były posągi trzech mężów. Patrzący mógł dobrze się z niemi poznajomić, bo na podstawach wyrznięto ich imiona. Wśrodku, między oknami, przyobleczony po cesarsku, z globusem i krzyżem w rękach, stał Carolus Magnus. Po dwóch bokach, zbrojni w rzymskie hełmy i rynsztunki, wspierali się na włóczniach Grachus i Machabeus. Jaka myśl kierowała rzeźbiarzem, gdy ześlubiał te trzy postacie, to pozostanie jedną z tysiącznych tajemnic, które fantazja dawnych mistrzów zaklęła w stare kamienie.
Na drugiém piętrze, przy filarach już dużo lżejszych i smuklejszych, bielały także trzy posągi, tu już same kobiece. Wszystkie trzy były prześliczne, chociaż — prawdę mówiąc — niebardzo budujące, bo tylko rozpuszczonemi włosami odziane. Pan Kaźmiérz pomyślał sobie, że to jest zapewne Matka-Ewa, trudno jednak przypuścić, aby artysta powtarzał aż trzy razy jeden pomysł; musiały to być raczéj Gracje, témbardziéj, że wszystkie trzy unosiły w rękach jedną wielką plecionkę z kwiatów, która spuszczając się pod okna, całą tę część budowli ubierała w świąteczne wieńce.
Na trzeciém piętrze już nie było, posągów, tylko medaljony o tłach złotych, a na nich namalowane kosze, pełne róż, winogron i dzióbiących je ptaszków.
Strona:Deotyma - Panienka z okienka.djvu/022
Ta strona została skorygowana.