niewiedział zkąd wziąć tej substancyi, ani jak się to robi? Kazał tedy pisać do mnie, abym ja mu przysłał kawały jakie mam najlepsze, i takoż w piśmie zapytował o nasze niektóre majsterskie sekreta. Jam tedy posłał, i z sekretów onych się spuścił, jako wierny sługa i poddany.
— I cóż król, zrobił ten kielich?
— Gadali mi panowie co płynęli ode Warszawy, że zrobił, i że tam wygrawował swój osobisty konterfekt.[1] Mówili przytém, że i moim sekretom był rad.
— Fiu! Fiu! To Wasze Panie Konzul, w korrespondencyach z królami! Felicytuję.
I Pan Kaźmiérz spojrzał na niego innémi oczyma, i odtąd zaczął go tytułować już nie «panem kupcem,» ani «majstrem,» ale «Panem Konzulem.» (Bo tak u nas niekiedy z rzymska chrzczono Rajców, którzy byli niezmiernie radzi owéj nazwie).
— Co téź to tych precyozów tutaj! — Mówił oglądając się do koła. — Jakem żyw, jeszczem nigdy tego cudownego electrum tyle naraz nie widział. Czy i w téj szafie takoż?
— Oho! Abo to tylko w téj szafie? I abo to tylko w téj komorze? Ja na każdym sztocku mam izbę pełną tego, i cały strych takoż pełen.
— Nie może być! Nie uwierzę, chyba że obaczę. Pokaż mi Waszeć wszystko bez excepcyi. Ja już może nigdy tu w Gdańsku nie będę, to niechże per omnia tempora napasę nos i oczy tą pachniącą ambrą.
- ↑ Kielich ten dotąd istnieje. Oto co drukował Tygodnik Illustrowany w roku 1884-m, w N-rze 71-m na str. 303-ciéj.
«Kielich bursztynowy roboty Zygmunta III-go, znajduje się obecnie na wystawie kamei p. Ciążyńskiego w Krakowie. Kielich ten niegdyś podobno stanowił własność Biskupa Sołtyka, po którego śmierci, gdy zbiory jego poszły w rozproszenie, został sprzedany, a następnie drogą zapisu dostał się p. Ludwikowi Michałowskiemu. — Na przezroczystém dnie, widać wizerunek króla-rzeźbiarza, a obok leżą, odpadłe od kielicha, prześlicznej roboty cztery maskarony».