Strona:Deotyma - Panienka z okienka.djvu/048

Ta strona została skorygowana.

— A bo i ja wtedy byłem, jako małe chłopię, zabrany w ten jassyr! I to jeszcze z siostrą niedużą. I mnie ociec i matka naleźli na Rynku Lwowskim, ale onéj siostrzyczki już nie odnaleźli. Przepadła, jak kamień w wodę! A może ta Panna Hedwiga, to akurat ona? Co my jéj się naszukali po świecie! Co my przetrzęśli miast i wsiów! I nic!... A teraz oto... Ach, może to sam Pan Bóg mnie tu nagnał? A tożby się Pan Ociec rozradował! Oj, czemu téż to Pani Matka nie doczekała téj godziny?
I chwycił się za skronie. A tymczasem kupiec zdumiały podnosił ręce i powtarzał:
— Herr Gott! Herr Gott! A to naprawdę byłby cudowny casus!
Obaj od wzruszenia zamilkli.
Nagle Kaźmiérz zaczął go trząść za ramię.
— Ależ gadaj Waść wszystko co wiesz o téj dziewce! Niechże ja wysonduję czy to Krysia czy nie Krysia? Gadaj, bo mnie już emocya zadławia.
— Za pozwoleniem... — Stęknął kupiec, wysuwając się z pod żelaznéj ręki wojskowego. — Zaraz... opowiem wszystko dokumentnie, jeno tu na strychu jakoś nam nie glaźno... Może zejdziemy do komory? Abo jeszcze lepiéj na beischlag? Już dzień roboczy skończony, ja zawdy sobie wieczorem na chłodku siaduję, tam będzie nam najlepiéj poszprechować.
— Gdzie chcesz Panie Radny, chociaby i w lochu, jeno mi zdejm ten kamień z serca.
I zaczęli co prędzéj schodzić.