się wzajemném, szklenice już zaczęły dzwonić, i tylko dzięki obustronnéj zgrabności, taca bez szwanku dojechała do stołu.
Mistrz Johann ruszał nieznacznie ramionami, nakoniec ozwał się:
— Po co téż to Wasza Miłość czynisz sobie subickcyę? Dziewki rzecz usługować mężom.
— A jakże Waszeć chcesz, abym nie ulżył fatygi mojéj Pannie-Siostrze?
— A co? Jak ona się uciesznie patrzy? —
Zawołał Majster, widząc zdumienie z jakiém Hedwiga spojrzała na Pana Kaźmiérza.
— Słyszysz Hedvich? Ten kawaler mi tu właśnie rozpowiada, że i on także był w tym samym kinderkowym jassyrze co i ty, i że tam zgubił jakąś małą siostrzyczkę, i że całe życie jéj szuka, i że to może ty właśnie jesteś oną siostrą?
— Jezu miłosierny! — Zawołała, składając ręce jakby do modlitwy. — Więc na koniec końców mogłabym wiedziéć co ja za jedna, i to właśnie Waszmość...
Tu niedokończyła, i tylko ze złożonemi wciąż rękoma, podniosła oczy na młodzieńca.
On wpatrzył się w nią przenikliwie, chcąc wyczytać z jéj twarzy, jakie wrażenie ta wiadomość na niéj uczyni?
W pierwszéj chwili nic nie dostrzegł oprócz dziecięcego zdumienia. Ale co dostrzegł wyraźnie, to ponure oczy Korneliusa, które z po-za ramienia Hedwigi, strzeliły ku niemu niechętnie i podejrzliwie.
Strona:Deotyma - Panienka z okienka.djvu/060
Ta strona została skorygowana.