Strona:Deotyma - Panienka z okienka.djvu/067

Ta strona została skorygowana.

Na téj filigranowéj podstawie, panienka przysiadła lekko jak ptaszę na gałązce, i błękitnym trzewiczkiem wprawiwszy w ruch warczące koło, zaczęła skręcać długie nitki lnu, blado-żółtego jak jéj włosy.



Przy téj robocie tak cudnie wyglądała, że Pan Kaźmiérz zapatrzył się w nią całemi oczami, całą duszą, i zapamiętał się zupełnie.
Już nie wiedział ani gdzie jest, ani kto na niego patrzy, tylko sam patrzył, patrzył, i w duszy sobie powtarzał:
— Apparycyo ze złotą nitką, bądź-że Parką mojego żywota!



Nagle przypomniał sobie gdzie i u kogo bawi, odkrząknął, zwrócił głowę do Pana Rajcy, i mówił:
— Przypatrowam się bacznie Pannie Siostrze, bo chcę sobie zrememerować, do kogo z naszéj familii ona posiadła podobieństwo?
Tu z kąta, głos Korneliusa odezwał się przekąśliwie:
— Juści nie do Waszéj Miłości.
Majster spojrzał w tamten kąt zdziwiony, chwilkę pomyślał, potém dobrodusznie się roześmiał, i mówił:
— Ollender rzadko powié, ale już jak powié, to richtig. Waszmość — bez urazy — wyglądasz