jak kruk, a oko Waszmościne to jak ten Pharus co w ciemną noc nad portem dygota. No, a Hedvich, to bielusia jakbyja gniątko , a oczko jéj, Vergismeinnicht. Gdzież tu familia?
— O, za pozwoleniem! — Zaprzeczył z wielką powagą Pan Kaźmiérz. - Abo to raz bywa rodzeństwo cale od siebie różne? A wszelako każde z nich podobne do kogóś z antecessorów. Tak i Panna Hedviga... Czekajcie Wacpaństwo, do kogo to ona podobna? A! Już wiem. Jakem był mały, przychadzała do nas jedna moja ciotka. Nie była-ci ona już taka młodziusia, ale włos miała żółtawy, i oczy jako dwa modre kwiatuszki. Owóż Panna Hedviga kubek w kubek do niéj podobniusieńka. O..... im więcéj patrzę, tém więcéj to dopatrowam.
I na rachunek owéj żółto-włoséj ciotki, zaczął znowu, i coraz to już śmieléj, przyglądać się Pannie Siostrze.
Ta, z początku rada była braterskiéj uwadze, przytém i podchlebiał jéj taki hołd milczący, bo dobrze czuła że w tych oczach pała nieopisany zachwyt. Niedługo jednak, rotowy ich ogień zaczął ją niepokoić i mieszać; po kilku chwilach, myślała że się skręci. Chcąc przerwać ten «urok» co stawał się cierpieniem, sama wróciła do rozmowy. Uśmiechnęła się i rzekła:
— Ktoby to myślał, że my już raz tak bliziusio kole siebie byli, i może na się patrzali, i bez tyle lat nic o tém nie wiedzieli!
Strona:Deotyma - Panienka z okienka.djvu/068
Ta strona została skorygowana.