Strona:Deotyma - Panienka z okienka.djvu/071

Ta strona została skorygowana.

— Brrr... Co to za szczęście że oni tu nie dojeżdżają! Paskudna rzecz taka wojna. Dobrześ Waszmość uczynił kiedyś wybrał służbę na wodzie.
— A ja właśniem się już odprawił od Wodnéj Armaty.
— O, szkoda! — Zawołała Hedwiga, i oczami zmierzywszy jego postać, mówiła:
— Szkoda! Taki śliczny munderunek!
— I ja powiedam: szkoda! Ha no, co robić, kiedy Pan Ociec każe?
— Dla czego to?
— Dla tego: było nas trzech braci.....
— O? Niceś Waszmość nie mówił. To i oni poszli w on jassyr?
— Nie. Oni jako starsze, już byli żakami u xięży we Lwowie. To ich salwowało. Tedy potém jeden poszedł pod chorągiew pancerną, a drugi do haltylyerów. Tedy ja widzę że już mi wzięli i ziemię i ogień, tedy proszę się Pana Oćca aby mi dał iść na wodę, bo to wonczas wszyscy gadali, co to będzie za flotta jakiéj świat nie widział, i że król buduje ono warowne miejsce Władysławów. Jam zawdy miłował awantury, i takem sobie myślał: «Niech jeno dostanę się na morze, będzie ich w bród.» Pan Ociec długo się wzbraniał, aż mię i odpuścił tutaj. Najprzód więc jachałem na okręciech kupieckich; było się tam i sam, widziało się świata kawał, ale awantur mało. Tedy przystałem do Wodnéj Armaty. A tu jeszcze gorzéj. O batalię nie łacno, jeśli się trafi to jak ślepéj kurze ziarno, a służba żmudna i sroga. Już ja tedy myślał wrócić pod