flagę kupiecką, i jachać do Indyów abo do Ameryki, za onym Panem Arciszewskim co tyle o nim gadania, aż tu przychodzi wiadomość, że starszy brat zginął w potrzebie, a w rok późniéj znowu wiadomość: drugi brat ubity, — a tu Pan Ociec pisze do mnie: «Wracaj-że mój ty Beniaminie, boś mi już jeden ostał się na świecie. Służ jako chcesz, jeno już na lądzie, abyś choć czasami przyjachał do mnie, i w gospodarce był mi sukkursem.» — Jakoż to nie posłuchać Oćca, staruszka samotnego? Wszystkich potracił, naprzód oną Krysię, potém Panią Matkę, potém dwóch starszych, już nikogo niéma jeno mnie.
— I gdzież Waszmość się zaciągasz, do pancernych?
— Owóż nie. Na wodzie człek odwykł od konia, lepiéj mi pójść do infanteryi. Hetman Zamoyski zawdy kawalerów tam namawiał, i gadał jako to teraz największa siła będzie w infanterzach. Tak to różnie ja się już przegryzował przez życie, i jako widzę jeszcze przyjdzie przegryzować się na inny manier, a zawdy awantur mało, chyba to może ja dzisia na nią się natknął, daj Boże szczęśliwie.
W téj chwili Pan Majster, który już sobie nalewał trzeci kufel piwa, chciał i gościowi napełnić szklenicę, ale spostrzegł że jest ledwie troszkę nadpoczęta.
Strona:Deotyma - Panienka z okienka.djvu/072
Ta strona została skorygowana.