Strona:Deotyma - Panienka z okienka.djvu/083

Ta strona została skorygowana.

przygodę, dzięki któréj Hedvich, jako się zdaje odnalazła brata i familię. Piękna wdowa słuchając z niezmierném zajęciem, spoglądała kolejno z pod oka, to na Pana Schultza, to na Pana Kaźmiérza, jakby w duszy chciała ich obrazy porównywać, i cóś z onych porównań wysnuć.
Pan Kaźmiérz przyglądał się jéj także pilnie, i nie bez podziwu. Ubiór i postać tworzyły tu zupełne przeciwieństwo; ubiór był żałobny, surowy, smutny; z całéj zaś téj fertycznéj osóbki biło tyle zdrowia, blasku i wesołości, że wszystko razem wyglądało tak, jakgdyby kto czarną wstążką przewiązał pęk róż stulistnych. Pani Flora była istotnie podobna do róży, pierś miała wypukłą, na licach kwitnące rumieńce. Musiały jednak pod tą wabnością kryć się kolce nieugiętéj woli, bo w koło warg rozkosznie rozchylonych snuł się ciemny meszek, a z pod brwi prawie czarnych, równych, długich, (zadziwiająco równych i długich.....) świéciły oczy podbójcze, na których dnie połyskiwało cóś twardego, jakby stalowa blaszka.
W owym téż, na pozór skromnym ubiorze, po bliższém rozpatrzeniu, wzrok odnajdywał mnóstwo szczegółów świadczących, że piękna wdówka więcéj musiała myśléć o żywych, niżeli o umarłych. Suknia była wprawdzie z czarnéj wełny, kołnierz płócienny gładko wywinięty, ale jedno i drugie skrojone tak prześlicznie, noszone z takim wdziękiem, że i różowa szata nie wydała by się weselszą. Miała téż na głowie czepiec wdowi, jak przystało z czarnych nicianych koronek, ale jego maleńki okrąg był tak zalotnie przypięty,