Niepróżno téż to zara w pierwszéj chwili tak serce we mnie do niego się wyrwało..... Tak, to pewnikiem brat.....
I ustami powtarzała:
— Wielkie to szczęście.....
Ale w głębi serca inny jakiś głosik odzywał się markotno:
— Więc to tylko brat?
I znów, cieszyła się myślą że go jutro zobaczy, ale gdy wspomniała o jego wyjeździe, ogarniało ją takie osmucenie, że miejsca sobie znaleźć niemogła, i gdy nakoniec twardy sen młodości zmorzył wszystkie rozmyślania i troski, śniło jéj się że Pan Kaźmiérz mówi: «Nie jestem bratem Wacpanny, i nigdy nie wyjadę, nigdy!»
Majster Johann i Kornelius najdłużéj zostali na ganku. Pan Schultz, rad dzisiejszéj przygodzie, dopijał reszty ostatniego kufelka, i tak sobie mówił:
— Dobrze to, że znalazła się familia. Nie takieci familianty jak myślałem, ale zawdy będę miał żonę szlachciankę. Trzeba tylko przyspieszyć ceremonię; niech jeno ów braciszek wyjedzie, ja zaraz krzyknę: «Hedvich, kłaść mi szlubny welon, i: ein, zwei, drei, do ołtarza!» Bo jakby ociec zastał ją frajleiną, toby gotów jeszcze wziąć mi ją z przed nosa, a jak ją zastanie już Panią Konzulową, to będzie musiał kłaniać się Panu Zięciowi.
Strona:Deotyma - Panienka z okienka.djvu/099
Ta strona została skorygowana.