Strona:Deotyma - Panienka z okienka.djvu/101

Ta strona została skorygowana.

to tam bracia i siostry tak się nie zagubiają, a tu co jenszego, tu jest kraj awantur.
Wszakże, mimo własnych rozumowań, Majster się zatroskał i zamyślił. Ale po chwili uderzył pięścią w stół i zawołał:
— Jest! Mam argument. To nie może być xiądz przebrany. Widziałeś jego wąsy? Galanckie, co? Zkądby ich wziął Jezuita? Musiałby z rok czekać, nimby się takich dochował.
— Panie Majster, oni mają na wszystko sposoby. A od czego czary?
— O ho ho! I Jezuita i czarnoxiężnik. Niedługo już z nim na stos! E, głupstwa gadasz, nie psuj mi próżno głowy.
To mówiąc wstał, i oparłszy się na ramieniu Korneliusa, (bo piwo trochę go z nóg ścięło), skierował się ku sieni, a po drodze mówił:
— Głupstwo czy nie głupstwo, zawdy trzeba już z tą Hedwigą skończyć, bo strzedz panny w domu, to lepiéj z fajerką siedziéć kole Pulwerthurmu.



Ledwie pan wyszedł, zaraz Mina zjawiła się na ganku, dla pozbierania kufelków i wszelkich sprzętów ruchomych.
I na innych tarasach służba gospodarzyła, sprzątając reszty wieczerzań, wynosząc stoły i krzesełka, zdejmując dogasające latarki. Potém zaczęło się zamykanie drzwi okutych; jedne po drugich zapadały, z głuchym łoskotem, z ciężkiém