Strona:Deotyma - Panienka z okienka.djvu/104

Ta strona została skorygowana.

zdawało mu się że ma skarb nieprzebrany; ale nazajutrz, gdy przyszło na dobre do pożegnań, uczuł się tak nieszczęśliwym, że — jak to zwykle bywa w podobnych razach — zaczął z samym sobą wchodzić w układy.
— Kiedy — rozmyśliwał — mogłem sobie darować jeden dzionek, to mogę sobie pozwolić jeszcze jaką trzydniówkę, abo dla okrągłości, choćby i całą niedzielę. Za jeden marny tydzień, przecie mi Pan Ociec głowy nie zdéjmie z karku?
Odezwał się więc w następne słowa do mieszkańców Bursztynowego Domu:
— Zreflektował ja się. Po co mi dwa razy nawigować wedle całéj Wisły? Wysłałem ja do Pana Miecznika pisanie, gdzie mu wyłuszczam wszelakie cyrkumstancje co do fatów Panny Hedwigi. Jéśli tedy — jako mam sperandę — moje dorozumienia okażą się czystą veritas, wonczas tuszę sobie, iż nie ja będę jachał doma, jeno sam Pan Ociec tu przyjedzie, dla zrekognoskowania wdzięcznéj córki, zaczém wszyscy razem będziemy mogli uczcić Pana Konzula jako jéj salvatora, i nacieszyć się sobą jako jedna familia.
Słowa te zostały przez wszystkich bardzo mile przyjęte; i rzeczywiście, na trzeci dzień, Pan Kaźmiérz napisał do ojca, z tą wszakże różnicą, że w liście nie wspominał ani słowa o Hedwidze, tylko tłómaczył się jakiemiś trudnościami wojskowemi, które opóźniły jego wyjazd; było téż w tych słowach i trochę prawdy, bo przy dobréj woli, znalazły się pewne niedokładności w ukończeniu służby, które teraz, na wielkie