zatoce, a zwłaszcza okręt, na którym kilka lat przemieszkał. Wojenny ów statek, zwany «Łabędziem», choć dobrze już wysłużony, wyglądał wspaniale i prawdziwie po monarszemu, był to bowiem jeden z owych pięciu okrętów, co przewoziły Zygmunta III-go do Szwecji[1]. Wojskowi od Łabędziowéj załogi, niedawni współtowarzysze Kaźmiérza, uprzedzeni przezeń o przybyciu jego przyjaciół, wyczytali mu z oczu na co się zanosi, i przyjęli ich uroczyście; Pana Konzula nawet z wyróżniającą «attencyą», co niezmiernie mu pochlebiło. Piękność i wdzięk Hedwigi wznieciły w nich taki zapał, że — jako godną najwyższéj «admiracyi», okrzyknęli ją swoją «Admirałką». Pani Flora, chociaż mniéj głośno, zbierała jeszcze więcéj hołdów, bo jéj dowcip i śmiałe wzięcie, były jakby stworzone do zawracania głowy Panom Oficerom.
Siedziano więc przez cały wieczór na pomoście, oświeconym różnobarwnemi latarniami; śpiewano chórém «Flisa» i różne lżejsze fraszki, wieczerzano z sutemi kielichami, dawano z dział gęste salwy, aż Pan Schultz w upojeniu oświadczył, że jeśli będzie miał kiedy syna, to go przeznaczy do «Wodnéj Armaty». (Przy téj sposobności dobrze jest nadmienić, że używane u nas wyrażenie: «Wodna Armata», nie oznaczało bynajmniej artyllerji wodnéj, ale «armię morską», czyli flottę wojenną, i było zapewnie zepsutém przypomnieniem Hiszpańskiéj «Armady», któréj niedawne przedsięwzięcia i klęski, tyle uzyskały rozgłosu).
- ↑ W. A. Maciejowski, powołując się na «Drogę do Szwecyi» Zbylitowskiego, pisze:
«Zbrojne okręty polskie wiodły do Szwecyi na koronacyą Zygmunta III, których nazwiska były: Łabęć, Fortuna, Niedźwiedź, Wilk, Lipska-Nawa». — Polska i Ruś pod względem obyczajów — Tom II — Str. 468.