otrzymał od ojca list, który go do głębi duszy poruszył. List nie zawierał żadnych groźb ani łajań, ale był niesłychanie smutny. Ojciec żalił się na swoją samotność, na brak pomocy w gospodarstwie, i niemógł zrozumieć powodów, dla których «najmilszy synaczek», po długich latach rozłąki, jeszcze tak okrutnie odwłóczy swój powrót?
Ów smutek i owa łagodność, wstrząsnęły Panem Kaźmiérzem silniéj niż najcięższe wyrzuty.
Rzekł do siebie:
— Raz już trzeba skończyć.....
A zakończenie tylko jedno już dzisiaj dla niego istniało: małżeństwo z ukochaną.
Bo przez ciąg tych sześciu tygodni, myśli Kaźmiérzowe uległy najniespodziewańszym przeobrażeniom. Stało się to nieznacznie i prawie bezwiednie. Teraz nie byłby chciał uwierzyć, gdyby mu powiadano, że jeszcze przed czterdziestu dniami stawiał jakiekolwiek w téj sprawie zarzuty. Wszystkie one gdzieś prysły, i przemieniły się owszem na potwierdzające dowody.
Jéj niewiadome urodzenie? Ach przeciwnie, bardzo wiadome, bo dość jest widziéć jak ona wygląda, jak chodzi, jak patrzy, i we wszelkiéj rzeczy sobie poczyna, dość pogadać z nią przez trzy pacierze, aby przysiądz że jest wysoko urodzona. I jak jeszcze wysoko, kiedy nawet cały żywot przebyty pomiędzy miejskiemi łykami, niemógł z niéj zetrzéć téj cechy pańskości!
Gniew Pana Miecznika? Ależ niech on ją
Strona:Deotyma - Panienka z okienka.djvu/116
Ta strona została skorygowana.