ramidy tłustych, przewybornych ciastek, i nawet modne już wówczas torty, nad któremi piętrzyły się różne figurki z cukru; te przedstawiały zwykle jakąś mitologiczną przygodę, najczęściej Wenerę wysyłającą Kupidyna z łuczkiem, albo przyjmującą jabłko z rąk Parysa; wiadomą jest bowiem rzeczą, że niéma na świecie miasta, gdzieby ta bogini posiadała tyle posągów i różnych wyobrażeń, ile posiada ich w Gdańsku. Tak to ów gród, już dziś podtatusiały, za swoich pięknych czasów umiał być romansowym.
Jeszcze wszyscy mieli usta pełne tych przysmaków, kiedy kapelmistrz sam ujął za skrzypce, i urznął króciuchną, ale dziwną, podrygliwą przegrywkę, a wnet po całéj sali rozszedł się szmer uciechy, nieledwie okrzyk radości.
Jedni drugich nawoływali, śmiejąc się i klaszcząc w ręce:
— Giga! Giga! Będzie Giga!.....
Ze wszystkich tańców, jakie krążyły kiedykolwiek po warstwach wykształconego społeczeństwa, żaden podobno nie miał tak bajecznych powodzeń jak sławna niegdyś Szkocka Giga. Był to taniec jeszcze trudniejszy od Galjardy, nieledwie akrobatyczny; to téż jeśli gdzie się jeszcze przechował, to tylko między tancerzami
Strona:Deotyma - Panienka z okienka.djvu/141
Ta strona została skorygowana.