Strona:Deotyma - Panienka z okienka.djvu/160

Ta strona została skorygowana.

Nietrudno ją było znaleźć: wszystkie oczy zwracały się ku niéj. Po środku sali, w największym wirze tańców, przesuwała się lekka jakby duch niebieski, prowadzona przez IMci Pana Arnsta Spirynga, który właśnie w téj chwili kończył z nią Kuranta, i przy ostatnich zwrotach rzucił pod jéj stopy swój płomienny tulipan. Ale i odetchnąć jéj nie dano. Kurant, (la Courante), wdzięczny taniec Francuzki, zgrabny i posuwisty, był sam w sobie niezmiernie krótkim, ale za to zwykle powtarzał się wielokrotnie, bo w końcu zawierał pewną złośliwą figurę, dzięki któréj, przy zręczném trafieniu w dobrą chwilę, jeden kawaler mógł drugiego ubiedz, i podstępem odbić mu tancerkę, z czego téż powstało przysłowie: «Trafił frant na franta i wyciął mu kuranta.»
Hedwigę dziś ciągle odbijano. I teraz, ciężkiemu Panu Spiryngowi, sprytny Sire de la Crosade ją odebrał, i wydawał się tak uszczęśliwiony ze zdobycia «bursztynowéj panienki», że niektóre siedzące panny zapytywały gorzko, czy ten znów z ucha sobie nie wyrwie perły, i nie ciśnie jéj pod nogi tego podlotka, co niewiedziéć czém, chyba czarem nowości, tak bezwstydnie łowi tancerzy?
W tym krzyżowym ogniu hołdów i zazdrostek, Hedwiga byłaby mogła bawić się tryumfalnie, ale ona wcale nie czuła tryumfu; przeciwnie, w rysach nosiła wyraz głębokiego, źle przytłumionego zfrasowania, i głowę z niepokojem obracała, to ku piecowi, zkąd jéj świeciły gore-