ale wciąż był chmurny, nic a nic nie mówił, i tańcując, przeszywał ją wzrokiem pełnym takich czułych wyrzutów, że w jéj głowie, myśli się mieszały, a w piersiach serce od żalu zamierało.
Dobrze już po północy, nastąpiła przerwa, po niéj zaś nakoniec, dawno już upragniony cel wielu oczekiwań, tak zwany Taniec wianków, albo Taniec panieński[1], mężatki bowiem nie brały w nim udziału; wdowy mogły się do panien przyłączyć, chociaż — prawdę mówiąc — stateczni ludzie nie bardzo im to pochwalali. W domu gdzie podobny taniec miał być wykonany, robiono już naprzód ilość wianków odpowiadającą liczbie panien. I tutaj, Magistrat kazał upleść całe stosy kwiecistych wieńców, co pora letnia wielce ułatwiała. Mężczyźni stanęli pod ścianami, muzykanci zagrali coś dziwnie słodkiego. Panny wychodzą parami, każda w jedném ręku niesie wianek, drugą ręką trzyma dłoń towarzyszki; obchodzą salę do koła, skromnie, ze spuszczonemi oczyma; zwolna jednak rytm się ożywia, pary się rozrywają, coraz to któraś z tancerek wyfrunie na środek sali; tam w uczonych łańcuchach i kręgach, tworzą wzorzyste figury taneczne, zaczynają z uśmieszkiem spoglądać po widzach. Nagle, wszystkie stanęły; każda podobna do posągu greckiéj bogini Victoryi, trzyma wieniec nad głową, tak stąpa ku widzowi, którego wybrała, podaje mu wianek
- ↑ Łukasz Gołębiowski w swoich Ubiorach w Polsce, pod wyrazem Wieńce, (na 208-méj stron. wydania Turowskiego), pisze:
«Wieńce przybierały panienki do tańca, wieńcami obdarzać taneczników swych, snać wolno im było.
«Wtém po parze panienki wszedłszy się ukłonią,
«I wiodą, rej wziąwszy jedna drugą dłonią;
«Aż wywabią wesołe z za stoła młodzieńce,
«A ci z niemi tańcują chędogo o wieńce.»
jest napisano w Zbiorze rytmów Kaspra Miaskowskiego, 1662 wydanym».