Strona:Deotyma - Panienka z okienka.djvu/184

Ta strona została skorygowana.

ziskrzonemi, gotów do skoczenia na ganek, jeśli obrona okaże się potrzebną.
Ale potrzeba ta nie zaszła.



Za rozwarciem drzwi, ukazał się na progu Majster Johann, w kwiaciastym szlafroku i białéj szlafmycy, ze świécą zapaloną w ręku.
Hedwiga usiłowała wyczytać z jego rysów co ją czeka? Napróżno! Wyraz tych rysów był jakiś niezrozumiały, tajemniczy i pomieszany.
Majster podniósł lichtarz do góry, i cicho zapytał:
— A! To ty Hedvich? I tak sama?
Ona, odzyskała w téj chwili ową dziwną przytomność, jaką nadają wielkie niebezpieczeństwa, i z przymuszoną wesołością mówiła:
— Ale gdzież tam! Szłam, jak Dobrodziéj przykazał, w kompanii Pani Flory. Pani Flora tylko co weszła na swój beischlag..... A ja się tu mocowałam z kluczem, co jakoś niechciał złapać zamku.....
— No, a Kornelius gdzie?.....
— Kornelius? A ha ha! Ten spił się jak Bela, że musiały my klucz mu zabrać, bo do południa będzie spał.
Mówiąc to, śmiała się coraz głośniéj.
Majster się nie śmiał, tylko przez ten czas, przekładał klucz na drugą stronę, poczém drzwi zatrzasnął. Od wnętrza ozwało się warknięcie