Strona:Deotyma - Panienka z okienka.djvu/208

Ta strona została skorygowana.

pani, to ja się tu pod noc zakradnę. Przyjdzie téż za mną i mój pachołek, Maciek.
— Maciek? Ach, byle nie Maciek! Znam ja go. Nieraz tu chadzał do mojéj Fruzi, kiedy my tam siedzieli na beischlagu. Ten głuptasek wszystko Waszmości popsowa.
— Co ma popsować? Muszę miéć przy sobie człowieka, żeby uprzątnął ślady expedycyi. Na to nie trzeba Salomona. Jeno rzecz wyhissować, i dyrdem za nami bieżéć. A wolę jego jak jenszego, bo to człek do mnie przywiązały, i co pryncypalne, Mazur. Trzeba Wacpani wiedziéć, że nasza gałąź Koryckich wywodzi się z Mazurów. Dopiero nasz pradziad przesiedlił się pode Przemyśl, dla dwóch tłustych wsiów, co mu je tam nasza prababa wniosła. Tandem tedy my niby już przeflancowani. Wszelako, natura zawdy ciągnie wilka do lasa, i ja zawdy lgnę do wszystkiego co trąci Mazurem. — Ale ja tu gadu-gadu, a czas ucieka — i moja nieboga czeka. — Jeszcze raz nóżki całuję.
To powiedziawszy, już podążał ku wyjściu.



Nagle uderzył się w czoło.

— Aj! Znów difficultas! I to de grubis! Bramy miejskie całą noc zaparte! Jakoż my przejedziem? Tamtéj nocy, tom ja sobie skaptował Profosa od Straży przy Wysokiéj Bramie[1], Pietra Koreywę. To mój dobry znajomek..... ten miał nas cichaczem przepuścić. Ale dzisia, jakże to będzie?

  1. Profos. W dawnéj naszéj kawalerji narodowéj, stopień podoficera. «Stopień profosa ma być dany w randze unteroficerskiej wysłużonemu szeregowemu; jego powinnością zapisywać i dopilnować aresztantów.» — Encyklopedja Powsz. Orgelbranda — Tom 21 — Str. 588.
    Ten ostatni szczegół wskazuje, że wszelkie rodzaje «straży», bywały mu prawdopodobnie poruczane.