Strona:Deotyma - Panienka z okienka.djvu/217

Ta strona została przepisana.

Kaźmiérz odjął od liny jedną rękę,- i wpół ujął wychyloną postać. Wierny sługa zasłonił sobie oczy — nie chciał widziéć co się daléj stanie.

Jednakże nic złego się nie stało.
Hedwiga była tak szczupła, wiotka i sprężysta, że cała postać jéj wyfrunęła z pierścienia jakby rybka prześlizgująca się przez kluczkę sieciową.
Sam téż jéj ciemiężca, przyłożył się niechcący do ułatwienia téj ucieczki. Chcąc srodze umartwić uwięzioną, Majster kazał jéj zabrać owe piękne ale sztywne suknie, w jakich powróciła z Artusowéj zabawy, a natomiast, przez płaczącą Minę, posłał jéj najskromniejszą z jéj wszystkich sukienek; był to Mętlik, rodzaj rannego podwłośnika, z białéj bawełnicy, niebieskim sznurem w pasie przewiązywany. Panienka nosiła go tylko po domu, przy gospodarskich zajęciach, i ani się domyślała, że jéj w nim stokroć ładniéj, niż we wszelkich wykrygowanych bławatach. Dziś rano, przyjęła go z utajoną radością, bo ta miękka i wązka odzież, niezmiernie ułatwiała przebycie okienka. I tak, co miało być worem pokutnym, stało się szatą wyzwolenia.



Spuszczają się powoli, powoli. Na linie są porobione węzły, o które Kaźmiérz kolejno się opiéra.