Strona:Deotyma - Panienka z okienka.djvu/259

Ta strona została przepisana.

w spódnicy. A więc tedy, pójdziem.
I roztworzywszy drzwi od korytarzyka, szedł przodem na wyższe schody, a Pani Flora idąc za nim, błogosławiła go po cichu:
— Ej, ty sułtanie w lutrzéj skórze! Gruby kacie na mdłe panienki! Dostaniesz ty kiedyś sułtankę, co ci pokaże jaka to miła rzecz, domowa niewola. Oddam ci ja kiedyś za wszystkie, i za tę biédną Doroteę, i za tę małą Hedwiżkę. Ale tymczasem trza ją gwałtem wyrwać z jego szponów, bo ten smok połknie ją na poczekaniu. Jak Boga kocham, połknie!
Już byli na trzeciém piętrze, pode drzwiami panieńskiego pokoju Hedwigi. Majster wyjął z kieszeni klucz, i wkładając go w zamek, szepnął:
— Ja tu Wacpanią wpuszczę, a sam poczekam w komorze naprzeciwko, abyś Wacpani mogła się wydobyć Jak jeno zechcesz.
Mówiąc, drzwi odchylił, wdowę do wnętrza wpuścił, i zaraz napowrót klucz za nią zakręcił.



Panieński pokój, choć prawie dla nikogo niewidzialny, był może najśliczniejszym z całego Bursztynowego Domu. Pani Dorota przez długie lata wystrajała go dla swojéj pieszczoszki, a i Majster Johann, od śmierci żony, i od chwili jak spostrzegł, że w Hedwidze uroczą dla niéj