A przytém jest i Panem Rajcą. A za czasem ja go wyforuję i na Burgemeistra. Bo ja muszę być panią Burmistrzową, tak czy owak, a muszę.
W tych myślach, Pani Flora wyszła z Bursztynowego Domu, i skierowała się ku Dominikanom.
Przez ten czas, Pan Majster, zamknąwszy znów na klucz Hedwigę, stał jeszcze nieco w korytarzu, gdzie sobie rozważał ostatnie spojrzenia i słowa Pani Flory.
— Osobliwsza frau! — Powtarzał. — Dla kogo się to ona sakryfikuje, i kogo to ona miłuje? Hedwigę? Czy mnie? Oj, coś mi się widzi, że nie Hedwigę. Fenomen z téj niewiasty! Dalibóg, żeby nie było Hedwigi, tobym ją zara wziął za żonę, bo to i buzia kieby roza, i szyjka cygnusowa. i gospodyni excellentna, i rozumu jak u siedmiu Panów Radnych. Ale Hedwigi nie rzucę, choćby jeno dla tego aby na swojém postawić, i dla tego aby ludzie nie drwili, że mała mödchen dała mi odkosza. A przytém i to bestyjka cudna.
Tak rozmyślając, spoglądał kolejno, to na drzwi od panieńskiego pokoju, to na schody któremi zeszła Pani Flora, i już wrócił do swojéj komnaty, już sobie znowu piwa dolewał do szklenicy, a jeszcze wahał się, która z nich godniejsza jest affektu?
Strona:Deotyma - Panienka z okienka.djvu/276
Ta strona została przepisana.