dla szukania własnych dzieci, i znalazła je, (szczęśliwa niewiasta!) i jeszcze z litości wzięła trzecie dziecko, straszliwie porąbane bez tatarskie szable. Patrzę: nie moje, nawet nijak do Marysi nie podobne. Wszelako żal mi się zrobiło téj sierotki na słomie, z raną jedną kole ramiączka, z drugą tu, na boku. Powiedziałam sobie tak: Zmiłuj ty się nad tą dzieciną, to tam i nad twoją zmiłują się jakie dobre ludzie, i Pan Bóg może zmiłuje się nad tobą, i kiedyś jeszcze Marysię ci wróci. Uczyniłam tedy na tę intencyę takie votum, że tę sierotkę jak własną wychowam, wyuczę, i wyposażę czy do klasztora czy za męża. Potém wzięłam ją od onéj wdowy, co sama ledwie mogła z dziećmi się wyżywić, i jachałam doma. Tu już choroba jęła mię piłować, aż po sam pas przepiłowała. Bo jeno pomyśl Waszmość: Matkę mi zakatowali, dziecko mi przepadło, mąż z okrutnych ran zamarł, jak tu mdłe ciało wytrzyma tyle biczów? A z tém wszystkiém jeszcze było za co Panu Jezusowi dziękować; synaczek rósł pięknie, a z onéj sierotki miałam siła pociechy, bo to i wykurowała mi się galantnie, i chowała się na łepską dziewczynę; a jak mię sparalitykowało, takem obaczyła dopiero jaka w niéj poćciwość, służy mi bez te wszystkie lata, iście jak rodzona. Przylgłam téż do niéj całą duszą, i Władek takoż przylgnął; nie dziwota, chowało się to razem, to i umiłowało się po gołębiemu. Co prawda, mogłam ci ja planować dla mego jedynaka i znaczne jakie wiano i wysokie parantele. Jenom sobie mówiła: Niech będzie jako Pan Bóg
Strona:Deotyma - Panienka z okienka.djvu/293
Ta strona została przepisana.