Strona:Deotyma - Panienka z okienka.djvu/297

Ta strona została przepisana.

chcesz powiedziéć, że to nie żadna racya, bo nie jedną dzieweczkę mogły rodzice tak przybrać. Ale jest jenszy dowód, jasny jak słońce. Panienka miała na szyi Szkaplérz.....
— Ja nigdy jéj niekładłam żadnego Szkaplérza.
— Ale kto jenszy włożył. W onym Szkaplérzu było pisanie. Mam je tu ze sobą. Czytaj Dobrodziko.
To mówiąc, wydobył z zanadrza Szkaplerz, wyjął z niego pożółkłą kartkę, rozwinął ją i podał Starościnie.
Ta, ledwie rzuciła okiem, krzyknęła:
— Boże Święty! Pisanie Pani Matki!....
Ręce jéj się trzęsły, usta drgały, jednak przemogła wzruszenie, i głosem przerywanym, czytała następne wyrazy:

«Ja, Podkomorzyna Katarzyna Strusiowa, piszę to i we Szkaplirzu świętym kładę na szyję mojéj wnuczki Marysi, dla okrutnéj paniki od Ordy, co już nasze somsiady plondruje, i leda moment nas nawiedzi, a która jako słyszę już parę tysięców dziatek nabrała. Tedy jeśliby mnie przyszło z woley Boskiéj zginąć od onych pogan, niechajże wiedzą że to niemowlę, co samo świadkować za sobą niemoże, ma za rodzice moją córkę Orszulę i jéj Męża JMci Pana Starostę Rocha Nałęcza, które mieszkają we Dobrowoli nad Wartą, i jako ludzie znaczne, sowity okup