się i jakieś inne dźwięki, dziwnie piskliwe i przenikające. Tłum zafalował po dwóch stronach drogi, runęły tętenty, krzyki, chrzęsty, i ukazał się weselny orszak,
Przodem szli grajkowie, draby tęgie i czerstwe, przybrane po janczarsku, w zielone kaftany, wyszyte błyszczącą taśmą, i w ogromne białe czapczyska, o wiszących nad uchem worach.
Najpiérwszy, sam jeden, stąpał dobosz, który na dwóch bębenkach, stufarbnych jak wielkanocne jaja, wykonywał krzyżową sztuką pałeczek, niesłychane muzyczne figle.
Za nim, dwiema czwórkami, ośmiu innych; jedni dęli w trąby, drudzy w cienkie piszczałki; ten pobrząkiwał tryjangułem, tamten klaskał w miedziane talerzyki, ów trząchał prątkiem o stu dzwonkach; wszyscy na zabój wygrywali jakąś ogłuszającą turecką melopeję.
Za janczarami, na wysokich kołach, toczył się powóz, najmodniejszy wówczas, prześliczny, zwany Brożkiem[1]. Był to rodzaj kosza złocistego; z narożników jego wystrzelały cztery złote słupki, ukośnie ku górze rozchylone, a na słupkach spoczywał, równie złoty, misternie rzeźbiony baldachin. Całą tę budowę, kołyszącą się na pasach jakby łódka, ciągnęło sześć koni cugowych skarogniadych, zdobnych w pióropusze. Woźnica siedzący na przodzie Brożka, miał ubranie przepołowione we dwie barwy, krwistą i błękitną, (kolory Wiary i Stałości), na piersiach i plecach strumienie złotych łańcuszków, przepięte od ra-
- ↑ «Brożkiem zwał się powóz, arcystaroświeckiego kształtu, opatrzony, wspartym na cienkich kolumnach baldachimem, i firankami, wedle woli zasuwać się i odsuwać mogącemi. « — Historya Powszechna Konia p. Marjana Czapskiego — Poznań 1874 — Tom II — Str. 497.