Strona:Deotyma - Panienka z okienka.djvu/303

Ta strona została przepisana.

mienia do ramienia i rzęsiście dzwoniące, a na czapce forgę ze wstęg czerwono-żółtych, które w pędzie chwiały się za nim jakby płomień pochodni. Tak allegorycznie przystrojony, woźnica ten wyobrażał Hymen. Przed nim, na jednym z lejcowych koni, siedział foryś, wdzięczne pacholę, w różowéj katance, z łuczkiem i kołczanem u pleców, do których przypięto mu hussarskie skrzydła; ten miał przedstawiać, lecącego przed Hymenem, Amorka.
Tak pięknie wiezieni, w głębi Brożka, pod baldachinem siedzieli Państwo Młodzi, para nadobna, i według słów Starościny «miłująca się po gołębiemu», chociaż (jak to najczęściéj bywa), z samych przeciwieństw dobrana.
Oblubieniec, w krótkim złotolitym żupanie, z lamparcią deliurką wiszącą na barkach, z czaplą kitą i sobolową opuszką u kołpaka, z cudną damascenką u boku, miał oczy niebieskie jak turkusy, różowe, uśmiéchnięte usta, nad któremi wywijał się złoty wąsik, i tak w ruchach jak w obliczu jakąś uprzejmą pogodę, któréj twarde obozowe życie, jeszcze nie zdołało przymroczyć.
Oblubienica za to, miała piękność po trosze cygańską, tę piękność chmurną i namiętną, co to i odpycha i przyciąga. Pod strzechą włosów, czarnych aż do granatowego połysku, pod brwiami jakby węglem nakreślonémi, tkwiły oczy szeroko rozwarte, zwykle nieme, i tylko jakby zadziwione; ale przy każdém wzruszeniu, krzyżowały się w nich błyskawice. Lica śniade, rzadko kwitły rumieńcem; tylko wieczna czerwo-