Achilla téj cudownéj awantury, i pięknéj Maryanny czy Hedwigi, a po prawdzie powiedziałszy, nowéj Heleny, co jęczy uwięziona w Gdańskiéj Troi. Obyśmy jak najrychléj pili na ich weselu!
— Jak najrychléj! Jak najrychléj! — Odkrzyknęli wszyscy, i rzucili się ku Pani Starościnie, z kielichami w rękach, z życzeniami na ustach. Kapelmistrz widząc to poruszenie, dał znak na drugą fanfarę, i wnet moździerze znów huknęły.
Pani Starościna chciała dziękować słowem i uśmiéchem, ale oczy jéj łzami nabiegały. Kieliszek, ledwie tknięty, postawiła napowrót, i zdławionym głosem odrzekła:
— Oby tylko ta nieboraczka doczekała onego uwolnienia! Oby tymczasem Lutry nie zabrały jéj w nowy jassyr!
— Nie turbujcie się Pani Matko. — Rzekł Pan Młody chyląc się do jéj kolan, i całując jéj ręce. — Zaraz jutro, ze słonkiem wyjedziem, co tchu, co tchu, a nim się Lutry opatrzą, już ona u twoich nóg będzie leżała.
Pani Starościna uścisnęła głowę synowską ale nic nie odrzekła.
Za to, ledwie usiadł, Panna Młoda pochyliła się ku niemu, i szepnęła mu jakieś tajemnicze słówko.
Usłyszawszy je, Pan Młody poczerwieniał, zwrócił na małżonkę oczy, i odpowiedział głosem którego wybuchów, niemógł od wzruszenia zupełnie przyciszyć:
— Jakoż to może być moja panno? Ledwieś
Strona:Deotyma - Panienka z okienka.djvu/323
Ta strona została przepisana.