Strona:Deotyma - Panienka z okienka.djvu/344

Ta strona została przepisana.

ze złotemi forbotkami sama ona dla dziecięcia szyła. Tandem, jest plenitudo argumentów.
Pan Majster nagle spoważniał. Przeczytał kartkę raz i drugi, zamyślił się i mówił:
— A! To ciekawe. I bez tyle czasu my mieli ten papier i nic nie wiedzieli! Ale cobym ja chciał wiedzieć, to kiedy to Hedwiga ten Szkaplirz otworzyła?
— To nie ona otworzyła, jeno wy, Panie Rajco, wy sami otworzyli.
— Exkuzuj Wasza Miłość, ale ja się pytam na seryo.
— A i ja gadam na seryo, Było to w pewnej cyrkumstancyi, któréj tu wolę nie cytować.
— Tak, tak..... — Poparł ze śmiéchem Burmistrz. — Pomnij Panie Johann, kiedyś to oną panienkę gonił, i komuś ją z rąk wydzierał, toś aż na niéj porozrywał krézę, no, a razem z krézą i Szkaplirz się rozerwał, i tak jéj sprowadziłeś to wielkie szczęście. Widno że czy chcesz czy niechcesz, zawdy jesteś jéj benefaktorem.
— Tak jest. — Ozwał się uroczyście Pan Władysław. — Z téj téż racyi, nie usłyszysz Waszeć odemnie innych słów, oprócz gratulacyi. Byłoby może niejedno do rekryminowania, byłoby..... no..... Bóg widzi jakobym ja tu mógł niejeden kamień rzucić na Waściną głowę, boć teraz już jam z prawa jest protektor mojéj rodzonej, ale na tę pamiątkę żeś Waszeć ją salwował od pogan i w domu swoim żywił, wolę rekryminacye zagrzebać w silentium, i jeno flores gratitudinis