Strona:Deotyma - Panienka z okienka.djvu/349

Ta strona została przepisana.

Po chwili, jeden z nich, czupurny Pan Dederko, przystąpił do Majstra, i zagaił:
— Panie..... tego..... Pomnij Waszeć że my wszyscy jak nas tu widzisz, zjachali nietylko dla dawania naszego testimonium Panu Starościcowi, ale i dla bronienia Panny Starościanki od wszelakiéj krzywdy.
— A jakaż jéj krzywda?
— Ha! Pono Waszeć ją dusisz w karceresie?
— Pokażę ja Waszmościom komnatę, gdzie ja pono duszę tę frajlein, i sami powiécie, czy wszelaka królewna nie chciałaby do śmierci siedziéć w takowym karceresie? To najpiękniejsza komnata z całéj mojéj kamienicy.
Wypowiedziawszy to z górnym uśmiéchem, odwrócił się do stołu, z którego zaczął zbierać sztućcowe figurki.
Ale jego spokój nie udzielał się zgromadzonym. W komnacie coraz mocniéj wrzało.
— Ponoć to nie zawdy tak było.....
— Siedziała-ci ona i w ciupie pod dachem.....
— O chlebie i wodzie.....
Już się zaczynało trzaskanie szablami, już zaniepokojony Burmistrz łamał sobie głowę nad nowym sposobem zażegnania burzy, gdy nagle sposób sam się znalazł.
W komnacie przycichło jakby makiem zasiał.
Wszystkie oczy zwróciły się ku drzwiom.